środa, 29 stycznia 2014

Polacy

"Polacy"

Jeden z codziennych dramatów małych dziewczynek - spadła książka, rozsypały się chrupki (kukurydziane, żeby nie było!) albo skończyła się bajka. Pocieszenie jest w słowach piosenki, popularnej wśród potrzebujących ciągłej pociechy kibiców:
- Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało!
Zosia patrzy na mnie z wszechświatem samoświadomości w oczach:
- Ja nie jestem Polacy, tato, ja jestem Zosia.
Czy czas już na lekcję patriotyzmu? Na wyjaśnienie teorii narodu jako wspólnoty? Przyswojenie hasła "Polska mistrzem Polski"? Dżentelmen zajmuje się tylko przegranymi sprawami.
- Masz rację córeczko, jesteś Zosia.
Chyba nie jestem dżentelmenem.

niedziela, 26 stycznia 2014

Sałatka

"Sałatka"

Scena pluralistyczna. Jagienka z całej duszy, serca i umysłu wysyła przez otwór gębowy pokarm w świat, barwiąc tenże świat na pomarańczowo i pokazując, że w zasadzie nie jest głodna. Robi to jednocześnie z uśmiechem i pieśnią na ustach. Niezła sztuczka, swoją drogą, spróbujcie kiedyś w jednym momencie pluć, śpiewać i uśmiechać się.
Pomarańczowa Rewolucja w kuchni. Barszcz ukraiński na gazie.
Pomarańczowe smugi fruwają po kuchennej przestrzeni powietrznej.
Napis na słoiczku wiele tłumaczy: "Sałatka z owoców lata".

piątek, 24 stycznia 2014

Dinozaur polski

"Dinozaur polski"

Czytamy. Tatowe "Dinozaury Polskie", bo dzieci lubią dinozaury. Zośka też:
- Ten dinozaur jest groźny. I ma kapcie.
Żeby była jasność: nie każdy, kto jest groźny, ma kapcie. Ale niektórzy tak.

poniżej wspomniany dinozaur, autorstwa Roberta Myki i wierszyk doń pasujący, autorstwa własnego. Książeczka się sprzedała w całym nakładzie, co, jako autor, ogłaszam wszem i wobec z dumą.
  „Dinozaur”

Dinozaur – straszne jaszczurzysko
Monstrum, pra – bestia, smok, gadzina
Potwór – gruboskór, zjada wszystko
(tak jak mój wujek wraz z rodziną)

Potem wykąpie się w bajorze
Pożre przed spaniem zielska worek
Pysk złoży w trawie, sen go zmorzy
Jak tatę przed telewizorem

Wstanie, odchrząknie, strząśnie liście
Opłucze z grubsza łeb rogaty
I rusza na jaszczurów wyścig
Jak kuzyn – co chce być bogaty

Cielsko przeciągnie aż zatrzeszczy
Od boku do drugiego boku
Żuje powoli i nie wrzeszczy
Jak moja babcia – ceni spokój

Taka historia – jednym słowem
Gdyby inaczej poszły tryby
Dinozaur byłby tak jak człowiek
Można pogdybać: gdyby, gdyby

Nomenklatura

"Nomenklatura"

Nasz wkład w nomenklaturę: dekozator. W sprzedaży, głównie aptecznej, zwany aspiratorem, służy do odciągania glutów (jak je określają naukowcy) z nozdrzy niezdolnego do smarknięcia bachora (nieudokumentowany cytat z pierwszego wydania podręcznika dla początkujących pediatrów, spalonego w całości na stosie Inkwizycji).
Jagienka ma katar. My mamy dekozator. A jak Jagienka dorośnie, może zostanie dekozatorem wnętrz? Gdy w jakimś wnętrzu, mniejszym lub większym, zagnieździ się koza, who do you call?
Powiadam wam zaprawdę, z Beniamina Franklina też się śmiali!  

wtorek, 21 stycznia 2014

Gender

"Gender"

Jagienka ma 8 miesięcy i mówi. Mówi "mama" i "tata". Bardzo uczuciowo i z zaangażowaniem całego ciała jako zespołu pieśni i tańca. "Tata", a właściwie "tatatatatatata" mówi, a w zasadzie śpiewa, w głównie powyspaniowych, pojedzeniowych i potoaletowych przypływach dobrego humoru. A "mamamamamama" mówi, a w zasadzie jęczy, w przedspaniowych, przedjedzeniowych i pełnopielusznych momentach gdy świat się pomylił albo wystąpił dramat ludzki a my przechodzimy obojętnie.
Matka i ojciec mają wgrane inne oprogramowanie? Inne role? Zaspakajają inne potrzeby?
Tradycyjne trzy razy tak. Co nie zmienia faktu, że gender-srender.
 Jagienka jeszcze tak nie mówi. I ciągle robi w pieluchę.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

PDO

"PDO"

Zośka w twórczym szale maluje muzyczne wszechświaty na naszym niebywale niekoncertowym pianinie.
Chociaż kiedyś grał na nim Zbyszek Łowżył (http://culture.pl/pl/tworca/zbigniew-lowzyl), o 4 nad ranem, przy świeżutkich pączkach od Żelazki i kawie z tygielka (specjalitet de la mezon, jak mówią Czesi) i sąsiedzi nie mieli pretensji. Za to my nie sprzedawaliśmy biletów i wszyscy mieli udział w zyskach.
Tymczasem Zośka na wysokich tonach i w kulminacji ekspresji (mam nadzieję). Czas na interakcję:
- Co grasz Zosiu?
- PDO!
Chłopaki z PDO (https://www.facebook.com/pdoband?fref=ts) muszą się cieszyć z takiej fanki. Nie mają innego wyjścia.  

sobota, 18 stycznia 2014

Sens

"Sens"

Żyjemy w świecie składającym się z zabawnych nieporozumień, czasami prowadzących do zupełnie niezabawnych wojen.
- Tato, ogilałeś się? - Zosia przygląda mi się bacznie.
Szukam treści w formie, szukam formy w treści:
- Mam gdzieś gile, córeczko? Czy chodzi ci o gilgotanie?
- Nie, ogilałeś się na buzi!
Macam na oślep. Szukam sensu na rozległych równinach gładkich policzków. Nie ma. Nie ma też brody. No tak, ogilałem się.


czwartek, 16 stycznia 2014

Romantyzmizm

"Romantyzmizm"

Sięganie gdzie wzrok nie sięga i łamanie czego rozum nie złamie to polska specjalność , romantyczna przypadłość tudzież wada wrodzona słowiańskiej duszy.
- Tato, wrzuciłam wszystkie zabawki za kanapę, wyciągnij!
- Nie sięgnę, córeczko!
- Sięg!
Cóż robić, gdy orla mych lotów potęga i jako piorun me ramię? Sięgłem. A potem moja córeczka, zupełnie znienacka i bez kozery zmierzyła siły na zamiary:
- Jak będę malutka, to urosnę.
- Dobrze, Zosiu, ale nie wcześniej, obiecujesz?
- Tak.


wtorek, 14 stycznia 2014

Powrót taty

"Powrót taty"

Powrót taty. Skrzypnięcie drzwi (kiedyś je w końcu nasmaruję!), oczekiwanie na wybuch radości połączony z rzucaniem się na szyję. Daremne.
Cisza bywa wymowna, zwłaszcza okraszona spojrzeniami pełnymi zmęczenia (mama), łobuzerskiego nastawienia do świata zwanego też huncwotyzmem (Zosia), tudzież pełnej beztroski (Jagienka).
Cisza bywa bardzo wymowna. Czasami prowadzi do permanentnej transcendecji:
- Dały ci w kość, co?
Cisza w oczach mamy nie straciła na elokwencji. Ale nie zdradzała smakowitych szczegółów personalnych.
- Która?
- Piętnasta!
To Zośka, patrząc na wyimaginowany zegar ścienny postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, skierować nasze myśli na nieuchronny upływ czasu związany z bliskością obiadu i rozładować sytuację.
 Udało się. Na chwilę. W życiu piękne są tylko chwile i należy je bezkompromisowo kolekcjonować!

niedziela, 12 stycznia 2014

Kolendra

"Kolendra"

Zosia na nocniku w doborowym towarzystwie łosia i konia. Zostawiam ich samych w łazience, wszak to chwila intymna, pełna celebracji i poufnych wynurzeń. Wracam po chwili, pełen nadziei, że te "wynurzenia" to tylko wiotka metafora. Tymczasem Zosia ma nowinę zupełnie bez związku:
- Koń śpiewał, tato.
Jako człowiek związany zawodowo z kulturą i sztuką wyrażam zawodowe zaciekawienie:
- A co śpiewał?
- Kolendrę.
Teraz zaciekawienie z zawodowego przeszło w prywatne, zwłaszcza, że kiedyś miałem wizję pro-zdrowotnego festiwalu piosenki ziołowej, ale znajomi rastamani skutecznie wybili mi ten pomysł z głowy, uświadamiając wielce prawdopodobną monotematyczność ewentualnego repertuaru związaną z wyborem rośliny. I nie chodziło im o "O mój rozmarynie", bardziej o "Andzię". Po szybkiej jak myśl retrospekcji wróciłem do adremu :
- A jaką kolendrę śpiewał?
- Zieloną, taką z ogródka.
To moja ulubiona kolendra, tylko trudna do zaśpiewania. Wielki szacunek dla konia, jest styczeń, jest czas, miejsce i zapotrzebowanie. Hej kolendra, kolendra!  

Logika

"Logika"

Logika to wielka nauka.
- Mamo, obudź się!
Logika w przypadku niewyspanej i nawet nie na wpół a na ćwierć przebudzonej mamy to melodia grana piano na drumli i dobiegająca przez grube mury bunkra Linii Morfeusza, zagłuszana serią głośnych snów o potędze.
- A dlaczego?
Logika ma to do siebie, że jest logiczna:
- Bo śpisz.
Lubimy niedzielne poranki, prawda Zosiu?



środa, 8 stycznia 2014

Rowerek

"Rowerek"

Scena rowerowa - w sensie wysoce alegorycznym i realnie recytowanym:
- Jedzie rowerek na spacerek, a na spacerku jedzie kto...?
Po tym, kto jedzie na rowerku można rozpoznać aktualne nastroje, sympatie i antypatie Zośki:
- Jagienka!
Jagienka jest faworytem siostry, w związku z czym oczywistym wyborem. Potem zaczynają się wybory ciut mniej oczywiste:
- Mama! Tata! Hilip! Babcia!
Zamiana literki F na literkę H i odwrotnie, to częsta i hajna sztuczka lingwistyczna naszej córeczki. Dlatego w przypadku wyborów abstrakcyjnych czasami na rowerku jeździ Pufatek.
Po długiej trasie dojeżdżamy do zupełnych abstrakcji:
- Jedzie rowerek na spacerek, a na rowerku jedzie kto...?
- Cebula! Cytryna! Słońce! Niebo!
Oczyma wyobraźni śledzę ten peleton i budzi się we mnie poeta. Ale zaraz zasypia, ululany przez prozę usypiania.  

wtorek, 7 stycznia 2014

Letarg

"Letarg"

Między jawą a snem jest jak między ustami a brzegiem pucharu. Opary absurdu mieszają się z wyziewami hiperrealizmu. Ostatnio bezskutecznie usypiając Zośkę wyszeptałem śpiącymi już wargi:
- Dur brzuszny.
Chwilę potem się obudziłem, bo mój mózg był szczerze zdziwiony tym, co leży na sercu językowi giętkiemu, teoretycznie połączonemu nicią porozumienia z organem bądź co bądź nadrzędnym.
Moment później znów zasnąłem, gdyż to było łatwiejsze rozwiązanie. Najłatwiejsze, najprzyjemniejsze i najbardziej na miejscu w danej sytuacji. Znaczy w łóżku.
Wczoraj Zośka popadła w taki letarg przy drugim "Kreciku". Jej język wyszeptał:
- Jeszcze jednego "Krecika".
- Ach joj - westchnąłem, wyjątkowo przytomnie - Jak umyjesz zęby, to obejrzysz jeszcze jednego "Krecika".
System motywacyjny i inne wynalazki galopującego kapitalizmu kontra letarg małej dziewczynki. Trwało to dłuższą chwilę.
- Chciałam umyć "Krecika" i obejrzeć zęby - powiedziały usta.
 Potem nogi poszły spać. Zrobiły to z głową.

sobota, 4 stycznia 2014

Kosz pełen strachów

"Kosz pełen strachów"

Scena łóżkowa. Czytamy "Biblię w obrazkach" (co robić, długie łapy indoktrynacji religijnej, ale niech będzie, do ogólnego wykształcenia jest to konieczne. Po mitologii żydowskiej grecka, celtycka, germańska i inne jeszcze przed nami). Mały Mojżesz płynie w koszyku wśród egipskich trzcin (przerabianych później na rakotwórcze papirusy bez filtra). Wytłumaczyć dziecku, że opcją była natychmiastowa śmierć malca? Legendy prędzej czy później traktują o krwi.
- Mama wrzuciła go do wody, żeby go uratować.
Brzmi bardzo logicznie. Przynajmniej dla dwuipółlatki, która ma nawet swoje uwagi w kwestii analizy i interpretacji:
- A koszyk jest, żeby się nie pochlapał?
No tak, mama i tata nie lubią, jak się dzieci za bardzo chlapią po obrusie, łazience czy innych facylitacjach społecznych. Mogą nawet krzyczeć.
W Czarnej Afryce miejscowi mają przysłowie: "nie taki diabeł biały, jak go malują". Każdy ma swoje strachy.


czwartek, 2 stycznia 2014

Anatomia

"Anatomia"

Scena postkąpielowa. Zosia na wylocie z wanny:
- Tato, mam rodzynki jak paluszki!
Anatomia małych dziewczynek jest słodka.  

Szczyt szczytów

"Szczyt szczytów"

Klawiatura do komputera to świetna zabawka, nawet, jeśli nie jest do niej przymocowany komputer. Taka klawiatura u dziadków w Żorach służyła nawet do oglądania filmów przez okno - wystarczyło położyć ją na parapecie i okno na świat z filmem przyrodnicznym o życiu na osiedlu (z gwarowymi śląskimi blokersami w rolach drapieżników) niemal jak żywy. Niemal - bo dźwięk jakby z innej opowieści, dużo znajomych głosów, w tym kilka sugerujących Zośce, żeby nie spadła z parapetu.
Gdyby to był głos Krystyny Czubówny, może byłyby mniejsze problemy z usypianiem...
Chcemy albo nie, klawiatury do komputera opanowują życie naszych dzieci w coraz większym stopniu. Zosia ze swoją chodziła nawet do toalety. Problem pojawił się przy pierwszym siadzie na nocnik i został sformułowany jasno i przejrzyście:
- A gdzie jest położenie?
Czasami człowiek znajdzie się w takim położeniu, że brak mu nawet położenia. To jest kryzys kryzysu.  

środa, 1 stycznia 2014

Myjka

"Myjka"

Wania mówiła, że największy problem z myciem mydła występuje w przypadku mydła w płynie. Zosia miewa inne problemy w trakcie mycia, równie rozmyte i zahaczające o granice transcendencji (gdziekolwiek by się one nie znajdowały):
- Zimno mi w wodę - powiedziała dzisiaj rano.
Każdy komentarz do wyżej wspomnianej sytuacji będzie zwykłym wodolejstwem.