wtorek, 29 grudnia 2015

Sekularyzacja pojęć

Sekularyzacja Górnych Łużyc postępuje.
- Zosiu, co chcesz na śniadanie?
- Wigilię.
"Święta, święta i po świętach" jak mawiał Paulo Coelho.

niedziela, 27 grudnia 2015

Gynochromofobia

Barwny opis sukienki Jagienki przez wspomnianą popełniony:
- Tu jest czerwony a tu też zielony.
Są pewne naukowe powody, dla których nie rozmawiam z kobietami o kolorach.

P.S.Gdyby ktoś pytał to sam wymyśliłem pojęcie fobii przed rozmowami z kobietami o kolorach. Można cytować.

wtorek, 22 grudnia 2015

Gwiazdkowe Wojny

Systemy motywacyjne w postaci przeróżnych obiecanek przed- i po- świątecznych pracują na pełnych obrotach, powodując nadprodukcję obietnic:
- Będę dzisiaj grzeczna - planuje strategicznie starsza córka.
Młodsza córka ma swoją teorię na ten temat, którą to dzieli się natychmiast:
- Nie będziesz!
- Będę!
- Nie będziesz!
- Będę grzeczna!!!
- Nie!!!
Krótka ale intensywna wojna atomowa, która następuje po tej zamaszystej wymianie światopoglądów prowadzi do rozmów pokojowych, przeprowadzanych, jak sama nazwa wskazuje, w osobnych pokojach. Potem następuje długo oczekiwany chwilowy rozejm, charakteryzujący się, podobnie jak pogoda, równowagą chwiejną. Tata pobiera czystą kartkę i laserowy długopis, aby dopełnić obowiązku sprawozdawcy wojennego i przygotować w starym stylu krótką notatkę z pola bitwy. Starsza córka uruchamia wewnętrznego szpiega, zaś wewnętrzny szpieg uruchamia swoją najbardziej chytrą i skuteczną metodę bezpośredniego pytania, która jest najbardziej niedocenianą sztuczką Jedi:
- Co piszesz?
- Jak się kłóciłyście Zosiu. Bo to było śmieszne.
- Ja już nie będę się kłócić - to zdanie przechodzi do historii pod nazwą Deklaracji Grudniowej. Zresztą bardzo szybko przechodzi do historii za sprawą Jagny Ż., zwanej też młodszą córką:
-Będziesz się kłócić!
- Nie będę!
- Będziesz!
- Nie będę!
- Będziesz!!!
- Nie!!!
 Słynna już Kłótnia o Niekłócenie nie zakłóca przygotowań do Świąt. Mama i Tata powoli i dostojnie jak Vader na molo w Sopocie przechodzą na Ciemną Stronę Mocy.

piątek, 18 grudnia 2015

Megamix

Jagienka pod hipnotycznym wpływem Brzechwy łamanego przez Pana Kleksa podkręcanego przez Piotra Fronczewskiego (w tej roli natomiast w zasadzie czasami ja jako nomen omen Grzegorz miejscami Poszepszyński):
- Proszę państwa oto miś, miś ma bardzo ostre kły, ten słoń nazywa się nic, a nic, nudzi mi się.
Co te sekty robią z ludzi...? Na szczęście tuż obok była apteka. 


Pozwólcie przedstawić sobie - pani Jagna we własnej osobie.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Aleksander Macedoński

Zosia przed swoim węzłem z Gordionu z brzytwą Ockhama w postaci długopisu w dłoni.


Ma większe szanse dojechać do Indii niż Aleksander M. I nie spotka Minotaura po drodze...

niedziela, 22 listopada 2015

Epitafium


Wydawał się nieśmiertelny jak duch Lenina. Kilka lat temu wpadł w sidła, odgryzł sobie trzy nogi i ogon, ale dalej był uwięziony. Na szczęście wszystkie wymienione kończyny odrosły, przez co stały się, nomen omen, wymienione. Chwilę później na chybił trafił odgryzł sobie jeszcze jedną nogę. Tym razem trafił. Przywlókł się do domu i zajął się tym, na czym znał się najlepiej - przeżyciem.
Innym razem potrącił go samochód. Nie mój - żeby była jasność. To było przeżycie, które przeżył mocno, płacąc tylko odstającym żebrem. Odstające żebro w ogóle nie przeszkadzało w drugiej najlepiej opanowanej i pewnie jednej z ulubionych czynności - szeroko pojętym i wysoce (zwłaszcza, jeśli chodzi o częstotliwość dźwięków) namiętnym rozmnażaniu.
Raz, po kolejnej turze wiosennych walk o wolność i swoje racje przyszedł do domu z dziurą w szyi wielkości pięści Mike'a Tysona jak był mały. Pani weterynarz zaszyła go tak, żeby się mocno trzymało. Nie trzeba było jechać ściągać szwów, wytrzymały z 24 godziny.
Pewnej niedzieli zaatakował go doberman. Biedny pies. Na szczęście przeżył.
Za młodu zwano go Wiewiórem, bo potrafił podskoczyć wyżej niż Artur Partyka w najlepszej formie (w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia do tej metafory używano Jacka Wszoły). Świetnie sobie radził z trudną sytuacją żywieniową, gdy jego dostawca mięs różnych wędrował po świecie. Pewnego razu ukradł sąsiadom udko kurczaka z piekarnika. Innym razem zjadł pączka, którego nieopatrznie zostawiłem bez opieki na noc.
Razem w wyimaginowanym Wieprzem Krzysztofem i Kurą Moniką był bohaterem opowieści, które mieszały dzieciom w głowach. Legenda głosi, że to on napisał "Kota Pirata i jego załogę". Drugą połowę życia spędził pod pseudonimem Gruby, co odzwierciedlało jego 7,5 kg bardzo żywej wagi. Zasłużył na miana świszczywąsa, myszożercy, sierściucha, mruczypieszczocha, ojca trzech czwartych kociej populacji Studnisk Dolnych (przynajmniej przed skrzyżowaniem). Zwano go też szakalem, tygrysem, potworem i kocim Jedi.
Nie ma go od miesiąca. Co prawda pogoda mogła mu się pomylić z wiosną, już nie raz zamiast marcować zdarzało mu się lutować, ale mocno tęsknimy. Dziewczyny piszą listy, zrobiliśmy Kocią Latarnię, Zosia narysowała plakat. Moc była silna w tym kocim Jedi i wierzymy, że przeżył. Teraz taktycznie i gramatycznie przejdę z czasu przeszłego na czas teraźniejszy: w końcu Gruby zna się na przeżywaniu.


Wizja Zosi


Kocia Latarnia prowadząca zaginionego Grubego aka Wiewióra do domu. Oby.

czwartek, 19 listopada 2015

Dynia

- O czym mówią?
Zośka jest już świadomym słuchaczem radia, ale czasem chce doprecyzować.
- O Paryżu mówią, córeczko. Tam źli, głupi ludzie zrobili coś strasznego innym ludziom.
- Takie straszne dynie?
- Coś straszniejszego Zosiu.
Jak opowiedzieć o tym dziecku?  


Tymczasem na naszym podwórku już od ponad dwóch tygodni brakuje kota Wiewióra zwanego Grubym. Kocia Latarnia ma go sprowadzić bezpiecznie do domu. 

niedziela, 8 listopada 2015

Pokój

Zosia w nastroju kolędowym z tak zwanego nienacka o poranku:
- Chwała na wysokości, chwała na wysokości, a pokój na lirze!
Mama spieszy z korektą treści:
- Pokój na ziemi chyba?
- Nie, na lirze! A wiesz dlaczego?
- Dlaczego?
- Bo w tym pokoju były lizaki i je się liże. I są całe ściany w tym pokoju wysmarowane lizakiem. Dlatego pokój na liże.
 Jako opcję, ale tylko dla piśmiennych, mogę dodać: albo na lirze. Jak kto woli - pokój muzyczny albo słodki. W następnym odcinku opowiemy wam o pewnym malarzu pokojowym.


I chciałabym, żeby na świecie nie było wojny i dla każdego był pokój...

poniedziałek, 2 listopada 2015

Czekoludek

Ostatnimi czasy Jagienka budzi się i w ogóle nie bredzi. Znajduje się w czymś w rodzaju kontrmaligny, jest trzeźwa do nieprzytomności.
- Czekoladkę! - ledwie otworzy oczy, ma bardzo konkretne wizje przyszłości. Niepokojąco słodkie.
Rodzice są gorzcy jak rzeczywistość i kwaśni jak zasady:
- Najpierw trzeba zjeść śniadanie! Co chcesz na śniadanie?
Jagienka spogląda na nas chytrze:
- Chcę czekoladkę.
 To ma sens.


Jasne cele. Albo ciemne. Z orzechami albo bez.

wtorek, 27 października 2015

Chcieć to próbować

Sytuacja posiłkowa jak czasownik "haben" w gramatyce niemieckiej. Innymi słowy przy obiedzie Ordnung muss sein. Zosia już wdrożona w reżim, system i w inne zasady:
- Dziękuję, pojadłam.
- Ślicznie Zosiu, możesz iść.
Jagienka też lubi móc już iść, więc czym prędzej wdraża wolnościową koncepcję w czyn. Frau Kindersztuba haltuje ją jednym celnym strzałem z wychowawczego pancerfausta:
- Jagienko, co się mówi jak już zjadłaś?
- Eeee. Poproszę czekoladę.
Zawsze warto spróbować. Zawsze.  


Smutek, nostalgia, brak czekolady.



niedziela, 18 października 2015

Mahumorek

Zośka w transie charakterystycznym dla raperów i innych hiphopaków:
- Był sobie pan, zjadł muchomor i stracił humor.
Jako zawodowy poniekąd rymarz stwierdzam wpunkttrafienie w kwestii treści, formy i morału. Na razie to wyimek z dużo większej całości, ale coś czuję, że niedługo będę zazdrościł talentu.

sobota, 17 października 2015

Kombinatoryka

W pewnym domu są cztery osoby i trzy łóżka. Ile jest możliwości spalnych, przyjąwszy, że w jednym z łóżek nie mogą spać dwie z mieszkających tam osób?
Czy używamy Diagramu Ferrersa, Dwumianu Newtona, permutacji czy potęg kroczących? Potęgi kroczą w nocy, potęgując uczucie niewyspania. Dla mnie to są wariacje z powtórzeniami, a kot i tak śpi gdzie chce i się wysypia.


Powyższy diagram przedstawia tylko część rozwiązania.



poniedziałek, 12 października 2015

Gabryś

Dziś po raz pierwszy będzie reklama, zupełnie niepłatna (ale firma może się zgłosić, to im pean napiszę za dobrą stawkę. Dobrą dla mnie - albo dla firmy). Będzie też o innym dziecku. Dzieci, wiadomo, dzielą się na genialne i obce. Na szczęście wszystkie dzieci są nasze...
Poranna owsianka z poranną Jagienką. Do owsianki cynamon, miód, dżem i jogurt. Jogurt w naszym przypadku koniecznie z Kościana. Rytuał ma swoje prawa, przysuwanie krzesła do kuchenki i inne elementy. Nagle Jagna zauważa postać na jogurtowym kubku:
- To Gabryś! My się razem bawiliśmy!
Podobieństwo jest uderzające, ci, którzy znają Gabrysia, potwierdzą. Albo i nie, z wrodzonej przekory.
PS. Jak już reklamujemy, to reklamujemy... Miód mamy od pana Przybysza z Jerzmanek. Polecamy, pasieka Palce Lizać.
PS.II. Dżem swojski, albo od jednej czy drugiej babci.

Fakt, że Gabryś na jogurcie jest kobietą, to sprawa drugorzędna.

niedziela, 11 października 2015

Szoping

Tego nie da się uniknąć - Jagienka uwielbia bawić się w zakupy. W dodatku jest gotowa dopłacać do każdej transakcji, konkretną i zawsze tę samą sumę - pięćdziesiąt sześć. Dzisiaj, obserwując jej przygotowania, padło sakramentalne nieomal pytanie:
- Jagienko, idziesz na zakupy?
Chęć odpowiedzi była tak wielka, jak chwilowe-przejściowe problemy z dykcią:
- Na zapuky! Na zachuchy! Na kupupy!
Wreszcie zwyciężył pragmatyzm i ogólna komunikatywność:
- Idę kupę!
Nurt fekaistyczny chcąc nie chcąc sam się kontynuuje. Ktoś pamięta czasy, jak w sklepach gówno było?


poniedziałek, 14 września 2015

Odchody vlaków

Sytuacja toaletowa do głębi:
- Idzie kupa Jagienko?
Jagienka omiata spojrzeniem otaczającą rzeczywistość i mruczy:
- Nie, jedzie pociągiem.
Temat jest wart dalszego ciągu:
- O, a dokąd jedzie?
- Do chłonia.
Chłoń to słoń. O rany, aż klawiatura świerzbi, żeby kontynuować ten fekaistyczny wstęp...




Czy taka ładna dziewczynka w ogóle może robić kupę? 

sobota, 12 września 2015

Dziewięć żyć

Dzisiaj w późnych godzinach popołudniowych nasze dzieci bawiły się w potwory i kociotrupy. Zabawom przyglądał się ciągle żywy, wbrew zakusom losu i wbrew pozorom, Kot Wiewiór (zwany Grubym).
Okrzyki "teraz ty będziesz kociotrupem" nie uraziły jego uczuć religijnych. Kocia wiara, zważywszy na dziewięć żyć, nie przykłada wielkiej wagi do życia pozagrobowego.  


Kot Wiewiór od zawsze fascynował znanych fotografów. Tu w obiektywie Julii Dunin.   http://www.juliadunin.com/


Tutaj upolowany przez innego człowieka, którego aparat robi fajne zdjęcia, Bartłomieja Sasułę http://bartlomiejsasula.pl/

piątek, 4 września 2015

Nie dla daltonistów

Logika dziecięca w najlepszym wydaniu:
- Ten żółty motyl Zosiu nazywa się cytrynek.
- Aha. A ten czerwony to pewnie malinek? A ten biały jak? Śmietanek?

Szybki konkurs na nazwy motyli w pełnej palecie ogłaszam.


Dziewczyny na pewno rozróżniają głównie zwłaszcza przede wszystkim różowy.

środa, 2 września 2015

Sposób na Babilon.

Wielki Babilon pierwszego września. Upał lepki jak ulepek. Zosia wytacza się z auta z zepsutą klimatyzacją (auta kupionego ze względu m.in. na tęże, co przy tegorocznym lecie jest tak ajroniczne jak rozpalone żelazo) i ogłasza wszem:
- Spłaciłam się.
Pot oczyszcza. Spłacanie polecam posiadaczom kredytów (także we frankach).

Spłacona Zosia ze swoim sklepem i szałasem.




wtorek, 1 września 2015

Słownik Jagnięco-Zofialijkowy

W formie quizu.
1) Wiązoletka to:
a) Żeńska odmiana wiązu.
b) Wiązana bransoletka.
c) Awionetka na sznurku.

2) Pieskownica to:
a) Samica psa (potocznie zwana suką).
b) Pojemnik na piasek dzieciom ku zabawie, czasami służący jako toaleta dla zwierząt domowych.
c) Miejsce spotkań wielogatunkowych.

3) Źrobaczek to:
a) Bardzo mały koń.
b) Bardzo duży robak.
c) Obie wcześniejsze odpowiedzi są poprawne.


4. Chłoń to:
a) Nawoływanie do czerpania.
b) Duże zwierzę, które potrafi czerpać.
c) Nie wiem.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Gorący poranek

Poranna rozmowa jak kawa - pierwsza przyjemność dnia. No, może trzecia.
- Cześć Jagienko, co tam słychać?
- Ogień.
Słuchaliście kiedyś ognia? Przy tej suszy ogień brzmi jak alarm w remizie. Pozdrawiamy zapracowanych strażaków!

Jagienka śni o ogniu.

środa, 19 sierpnia 2015

Radość posiadania

 Radość można wyrażać całą swoją osobą. Jagienka tak potrafi.
- Hurra!!!
Często bywa tak, że dopiero potem szuka powodu owej bardzo krótkiej ody:
- Hurra!!! Mam nóżki!
Warto doceniać, co się ma.  


Quod erat demonstrandum

sobota, 8 sierpnia 2015

Gra Matyka

Z cyklu "Trudne pytania z wiedzy ogólnej":
- Tato, dlaczego słonie ją trąbą?
- Nie mówi się "ją" tylko "jedzą".
- Nie! Dzieci wią jak się mówi.
Dzieci wią. A dorośli nie wiedzą, dlaczego słonie jedzą trąbą.

piątek, 5 czerwca 2015

Szczerość nie radość

Wyprawa w plener. W plenerze, a także w pomieszczeniach zamkniętych, dzieci są szczere i radosne jak letni poranek:
- Co tu tak śmierdzi? - co prawda niektóre poranki są gorsze od innych.
- Coś tu pewnie zdechło niedaleko - Mama też jest szczera.
- Nie, to ty jesteś stara.
Są takie poranki, w które w ogóle nie chce się wstawać, mimo, że technicznie jeszcze się nie zdechło.  

czwartek, 4 czerwca 2015

Magiczne słowo

Rodzinna wycieczka na bzinę. Tata zrywa białe kwiaty czarnego bzu, wśród sięgających pach pokrzyw i ostów. Mama ma pod opieką dwójkę dzieci na klasycznie romantycznej polnej drodze. Kto ma gorzej?
- Mama, jest mi niewygodnie! - Zośka jest świetna w marudzeniu. Mama jest świetna w cierpliwym tłumaczeniu:
- Zosiu, mam na jednym kolanie Jagienkę, na drugim ciebie, co ja mam powiedzieć?
- Magiczne słowo!
Są takie magiczne słowa, których nie da się zacytować przy dzieciach.


poniedziałek, 1 czerwca 2015

Dzień dziecka

Ile można oglądać tę samą bajkę?
-Jagienko, jaką bajkę chcesz obejrzeć?
-Eeeee, Matę i Dźwiedzia!
- A może coś innego?
- Eeee. Innego Dźwiedzia!
Można długo.


czwartek, 7 maja 2015

Kolumbowie rocznik 2011

Odkrywanie prostych dowcipów ma w sobie nieodparty urok. Zwłaszcza dla odkrywcy.
- Dziś odkryliśmy świetny plac zabaw - stwierdziła Mama wieczorem.
- Nie odkryliśmy - stwierdziła Zośka - Przecież on nie był w kocu.
Prawda czy fałsz?


Kobieta - Kuchenka, czyli świeżo odkryta superbohaterka.

środa, 1 kwietnia 2015

Tak i nie.

Jest taki równoważnik zdania mieszczący w sobie ogromną ilość treści w stosunku do bardzo niewielkiej objętości formy. Całokształt mieści się w dwóch słowach: "tak nie". Jak w zdaniu: "Jagienko, tak nie!".
Oba wyrazy traktowane są w tym przypadku silnie przysłówkowo, czyli odpowiadają na pytanie: "jak?". "Tak" - czyli tak, jak Jagienka akurat robi, rysując na ten przykład długopisem po ścianie, przyciskając na tyle mocno, że powstają nie tyle malowane, co rzeźbione freski. "Nie" - nie chcemy takich fresków. "Tak nie" - no bo przecież "tak" - długopisem można rysować, ale po kartce. "Nie" - nie mogę patrzeć na te bohomazy!
Jakby tak się bardziej zastanowić, to nie wiem, czemu nie chcemy takich fresków na naszych jakże dawno malowanych ścianach. Może jesteśmy po prostu starymi, nie lubiącymi zmian zgredami, których stać tylko na quasi-gramatyczne dywagacje. Ja mogę się podpisać, za Mamę nie ręczę. Tak czy nie?  

niedziela, 29 marca 2015

Dowcip z brodą

Golenie to mało popularne części ciał. A także czynność toaletowa - czyli intymna. Czyli taka, w której uwielbiają partycypować dzieci.
- Lubię cię bez brody - stwierdziła Zośka, patrząc na golenie.
- A Mama? - zapytałem, wiedząc z pewnych źródeł, że Mama nie lubi mnie bez brody, bo wyglądam wtedy zbyt młodo. Pewnie działa jej to na nerwy.
- Mamę też lubię bez brody.
Tu akurat chyba wszyscy się zgadzamy. 

wtorek, 24 marca 2015

Pamiętajcie o ogrodach!

Grządka w glebę kopana! Przerzucone trzy łopaty, pościg za Jagienką wychodzącą (przynajmniej w rozpędzonej wyobraźni) na czołówkę z kolumną aut. Transport Jagienki do punktu wyjścia. Przerzucone trzy łopaty, pościg...
Przekopanie grządki pod szczypiorek uważam za sukces dnia. Ogród z definicji powinien być ogrodzony. Mogłem nie palić tej drewnianej bramki w piecu.

niedziela, 22 marca 2015

Portret Taty

Tata miał szoł dinozaurowy w przedszkolu, na koniec którego dzieciaki rysują dinozaury swojego pomysłu, a potem Tata przynosi te kartki do domu i częstokroć kradnie dzieciom własność intelektualną w postaci pomysłów na postaci. A czyste strony kartek są zużywane przez Tatę do pisania (coraz rzadsza przypadłość) a przez dzieci do rysowania. Zosia wzięła się jednak nie za stronę czystą, tylko za wstępnie ozdobioną dinozaurem czyjegoś pomysłu (pozdrawiam Przedszkole pod Słonkiem w Zgorzelcu!). I tak powstał Portret Taty.


Taki ze mnie dinozaur z tzw.ornamentem tureckim. Uderzające, nieprawdaż?

sobota, 21 marca 2015

Wszystko fuj

Przychodzi taki dzień, kiedy literatura spada do poziomu poniżej poziomu. Poniżej poziomu ziomów nawet. Dzień hańby, poruty, rui i porubstwa. Chociaż te ostatnie dwa elementy dodałem tylko po to, żeby w ostatniej chwili użyciem staropolszczyzny spróbować nadludzkim wysiłkiem dźwignąć ww poziom nad poziom.
A wszystko przez dzieci oczywiście, one są winne, jako ogólnie ahigieniczne i językowo wielce niechlujne. A konkretnie Jagienka, która nie dość, że miała pieluchę pełną czegoś co prawda oczywistego, a mimo to zasadniczo obrzydliwego, to jeszcze, gdy Tata pieszczotliwie przyuczał dziecko do nocnika, szepcząc wrzaskiem:
- Jagienka, fuj!
To ona, owa córka wyrodna odpowiadała z rozbrajającym całe pola minowe uśmiechem:
- Tata, fuj!
Tyle, że nagminnie literka "f" myliła jej się z "h". A właściwie "ch".


Rodzina dysfunkcyjna (dawniej nazywana patologiczną) przy oglądaniu dobranocki. To nie jest artykuł sponsorowany przez producenta laptopów, a mógłby być...

czwartek, 19 marca 2015

Ani widu

Czaders na quadzie przejechał szutrem z piskiem. Zośka bez quada uciekła z piskiem pod dom.
- Dlaczego uciekłaś córeczko?
- Bo ja się bojałam tego słychu.
Dzieci mają instynkt.  

niedziela, 15 marca 2015

Dizajn

Zosia zaprojektowała dizajn. Widocznie umie projektować takie dizajny. Jeżeli ktoś chce go użyć do swojego dizajnerskiego produktu, prosimy o kontakt. Niech dziecko na siebie zarabia, już czas iść na swoje.


Dizajn sensu stricte


Ekscentryczna artystka ze Studnisk Dolnych i jej praca

czwartek, 12 marca 2015

Skarb

- Pobawimy się... - popatrzyłem na córeczki i ironia podpowiedziała zabawę - ... w poszukiwanie skarbów.
Dwa największe skarby ruszyły na łowy. Starszy skarb bardzo świadomie przeczesywał przestrzenie mieszkaniowe, młodszy skarb bardzo radośnie robił dokładnie to samo. Wreszcie Zośka, niczym Archimedes w kąpieli, krzyknęła:
- Eureka!
To znaczy oczywiście byłoby tak, gdybyśmy posługiwali się starożytną greką na codzień. W Studniskach zabrzmiało to bardziej jak:
- O rety!
- Co jest?! - zainteresowałem się z zasady, odrywając na chwilę uwagę od książki. Miałem nadzieję, że dłużej im zejdzie na poszukiwaniach.
- Skarb!
- Gdzie?!
- W łóżku - Zośka podniosła kołdrę - Zobacz.
- Ale tu nie ma skarbu - odezwał się we mnie empiryczny racjonalista.
- Jest - Zośka nie miała wątpliwości - Zobacz, to Żaden Skarb.
 Prawdziwe bogactwo. Za żadne skarby bym go nie oddał. Nie widzę. Takiej możliwości.

poniedziałek, 9 marca 2015

Żelki

Komunikatywność nie ma związku z umiejętnościami lingwistycznymi. Chyba. Czasami komunikujemy się z Zośką po angielsku, w ramach edukacji wzajemnej. Ja uczę się ją rozumieć, Zośka przyswaja język obcy. Ma też swoje potrzeby, które wyraża jasno, mimo, że w języku Shakespeare'a (któremu w tym przypadku bliżej do pobytu w gębie bardzo małego kowboja z bardzo dużą ilością tytoniu w ustach). Zdanie brzmiało mniej więcej tak (zapis fonetyczny):
- Bła guam łan alboł tu dlał munie żelki.
Chodzi o to, żeby język giętki wyraził wszystko, co pomyśli głowa. Albo żołądek.  

sobota, 7 marca 2015

Spuneryzm

Spuneryzm, czyli metagram to, wg Słownika Języka Polskiego mimowolne przestawienie głoski lub głosek w wyrazie, dające często efekt komiczny, ewentualnie przestawienie takie dokonane świadomie i w ten sposób, aby wynikłe z niego formy były istniejącymi wyrazami.
Zośka stwierdziła dzisiaj, że musimy chodzić na basen, bo ona będzie "rybać jak pływa". Prawdopodobnie zrobiła to świadomie, ale efekt był komiczny.


Dziewczyny rybają jak pływy i bardzo je to cieszy. Nas też.




niedziela, 1 marca 2015

Pożar

Dziewczyny dokonują ablucji nie mając pojęcia, że można tak powiedzieć. Humory dopisują, Zośka chwyta za słuchawkę prysznicową i, pragnąc sprawić radość rodzicom, pokazuje możliwości swojej pamięci długotrwałej:
- Zadzwonię znowu do Mongolii - oznajmia - Halo, Mongolia?! Nie przyjeżdżajcie, bo dzisiaj mamy pożar.
Dżyngis Chan by się obraził, że zaczęliśmy bez niego.


Zośka, przebrana dla niepoznaki za Henryka Sienkiewicza, lubi w wannie rozmawiać z Mongolią.
  

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Wyższa chemia

Zosia ma w sobie dużo czułości. Zwłaszcza na zapachy. Zwłaszcza na takie, które mają tendencję do posiadania własnej osobowości. Wyraża to prosto acz poetycko:
- Coś tu śmierdzi.
Mama jest otwarta. Także na dyskusję:
- Puściłam bąka.
Zosia jest ostra jak brzytwa Ockhama:
- To idź go umyj.
Mycie gazów może mieć postać absorpcyjną, adsorpcyjną, katalityczną albo dopalającą. Pytanie brzmi, która zawiera w sobie mydło?

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Atawizm

Mama z Tatą ćwiczą przy stole wrodzone i nabyte zdolności lingwistyczne, w celu lepszych kwalifikacji przy szukaniu pracy w byłej DDR:
- Ja?
- Ja Ja.
- Eier.
- Jaja, natuerlich.
Zosia patrzy na nas z niepokojem, by nie powiedzieć ze strachem. Coś w jej umyśle przypomina o instynktownych zachowaniach nie tak odległych przodków. Ręce same podnoszą się do góry:
- Nie mówcie tak, bo ja się denerwuję.
 Nieśmiertelny duch Andrzeja Rosiewicza przypomina, że w kuchni przy dziecku nie wolno.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Projekt

Zaprzęgliśmy Zośkę do roboty i stworzyła Projekt. Nie wiemy, czego to Projekt, ale jest fajny i do wykorzystania. Gdyby ktoś sobie winszował - prosię bardzo.


Gdyby ktoś natomiast przejrzał, czego to Projekt, to też liczymy na podzielenie się wiedzą. Moim zdaniem to może być Projekt Planu Szkicu Zarysu Intencjonalnej Koncepcji Wizji Programowej Idei. Von Ulm.

sobota, 3 stycznia 2015

Koń wigilijny


Zosia w przedświątecznie podróżnym przypływie siostrzanej czułości słodzi jak cukiernik:
- Jagienko, jedziemy do babeczki? Czy do muffinki?
Tu rodzi się klasyczne pytanie o różnicę między tymi dwoma wypiekami. Tymczasem u babeczki (nie do pomylenia z muffinką) w Żorach Jagienka zaczęła hajcować jak piec chlebowy, w związku z tym, podczas gdy reszta rodziny ruszyła na proszoną wigilię, tata z córką, prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu, usiedli razem przed telewizorem i pykali pilotem, nie powiem, że bez przyjemności.
W wigilijny wieczór wybór był jeden, przynajmniej według gustu córki: Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego, zawody w Poznaniu, bite dwie godziny. Resztę czasu spędziliśmy na szukaniu koni po kanałach, napędzani Jagienkowym "ahaha".
Uwierzcie, mimo setek kanałów w TV nie jest łatwo znaleźć w nich konia. A ciekawe jak w Wenecji?